Komentarze: 0
Dzisiejszy dzień cały obfitował Bożym błogosławieństwem. Z samego rana tuż po przebudzeniu zwróciłam się w modlitwie do Pana, było to czas mojej społeczności z nim sam na sam. Gdy dostałam smsa od Bogdana, pokłóciliśmy się, była napięta atmosfera. Zebrałam się tak jak obiecałam i umawiałam do siostry Ani i jej trójki dzieci, a zaraz za mną wszedł Bogdan – to już po raz kolejny, kiedy mnie śledził. U Ani było dobrze, tuż przed godziną 15 poszliśmy na próbę do zboru gdzie Janusz i Robert grali na gitarach a ja i Kuba, śpiewaliśmy. W kolejnych pieśniach dołączyli do nas Martyna, Kamila i Olwia Ostrowska, a nasze pieśni na chwałę Bogu nagraliśmy na kasetę. Podczas jednych z ostatnich pieśni, które grał już sam Robert, wewnętrzny głos powiedział mi żebym już poszła do domu. Bez zastanowienia powiedziałam Robertowi, że idę już, bo tu jestem niepotrzebna. Wziełam Kubę i poszliśmy do mnie po płyty Cd dla Roberta, i grę rybki która robiłam na dyplom bo obiecałam Oliwii. Z tą grą i płytami wracaliśmy do zboru, gdzie po drodze spotkaliśmy Roberta… ale gdy weszłam do domu zobaczyłam tumany dymu, idąc dalej do kuchni zidentyfikowałam, że dwa palniki są uruchomione, i wątróbka oraz czajnik spalone. Otworzyłam wszystkie okna, i obudził się tato, powiedział „przecież ja to wyłączałem” – może chciał, ale spanie go zmogło, bo pijany nie był. Dziękuję bogu za to natchnienie wewnętrzne, które pokierowało mną abym własnie w tym momencie poszła do domu, bo mogło być za późno, tato by się zaczadził! Chwała Bogu