Dzisiaj w sąsiedniej miejscowości rozpoczeły się rekolekcje wielkopostne, w ktorych udział bierze nasz ksiądz prefekt Sławomir i który wziął nas, najlepsze chórzystki abyśmy zaprezentowały to co potrafimy, nagrłąa wszystko na dyktafon, wieczorkiem sobie posłucham, i może mamę namówię, żeby choć troszkę zobaczyła jak śpiewam :-)
Rano o 10 była na parafii próba, było nawet dobrze, tylko znowu mój głos tak dziwnie jakoś odmówił mi posłuszeństwa, po południu gdy przyszło do służenia na Mszy Św, glos mi wrócił =) Msza zakończyła się o godzinie 19.15 samo kazanie jakie ks.SŁawomir wygłosił było pólgodzinne, ale warto go było wysłuchać w całości, o dzieciach chorych z zespołem Downa, pragnących być takimi jak my normalnymi, żeby świat dla nich był otwarty, pomimo ich choroby, żeby żyli tak jak my normalni ludzie. Popłakałam się. Ksiądz wspomniał też o naszym zaangażowaniu w zycie od strony wiary, jak ono wygląda? Co robimy aby stawać się lepszymi? Jak żyć, jak nie dać się przeciwnościom losu..... . Po Mszy zostaliśmy zaproszeni na herbatę, pani gospodyni odśpiewaliśmy jedna z Pieśni uwielbiających Pana, porozmawialiśmy chwilkę i poszłam.... ja wiem z pól godziny mnie chyba nie było.... poszłam do Kościoła, aby przemyśleć te i inne sytuacje, sprawy, życie którym żyję...moja przyszłośc też stanela pod znakiem zapytania, rozmawiałam też z księdzem, ale o czym tego już nie napiszę (sprawa bardzo prywatna, ale nie o moim powołaniu) w domu byłam po godiznie 20.00 Dzień zaliczam do bardzo udanych tryskam huumorem, oby jak najdłużej, napelniona......dobrym podejściem do życia zadowolona agusia