Komentarze: 2
Wstałam sobie dość wcześnie i poszłam do Kościoła, idąc tamędy w mojej wyobraźni powrócił tamten obraz, tamtego dnia, dnia w którym.... idąc tą samą drogą lecz wieczorem, spotkałam pana... nieznajomego, który... ech nie mogę żal mi serce ściska, nie potrafię o tym rozmawiać, myśleć a tym bardziej już pisać. Ten dzień był dla mnie dniem przęłomowym, od tametego pamiętnego dnia wieczoru włąściwie, zawaliło się moje życie, do głowy zaczeły mi przychodzić myśli o zmianie życia na.... lepsze, lepsze tzn...jakie? Był to dzień kiedy po raz ostatni poszłam do Kościoła katolickiego, do mojej rodzimej parafii. Powodem mojej decyzji nie były kontakty z KZ (co znaczy zielonoświątkowy) tylo chęc zapomnienia o tatejszym wieczorze, udało mi się aż do dzis, kiedy poczułam wewnętrzną potrzebę pójścia pomodlenia się podczas Mszy Sw. To natchnienie Ducha Św. Innej drogi do mojej paraffii nie ma jak tylko przez park, i dziś przechodząc tamędy spotkałam tego idiote, znowu był na rowerze, jechał w przeciwną mi stronę, a gdy tylko zobaczył że zmierzam ku kosciołowi nawrócił, ja od razu wiedziałam o co mu chodzi i uciekłam, ale tamtym razem się nie udało.
część rozmowy ze znajomą: (....)to chyba natchnienie Ducha Sw. poszłam do Kościeliska. Wiesz miałąm taki moment zawachania moze wrocić sie do domu... ale nie poszłam prosto przed siebie, do kosciółka, miałam kawałek co prawda i zaszłam dopiero na 7.15 ale nieszkodzi, nie chodzi o spoźnienie.
Jest to dla mnie przełomowy moment, bo nie chodziłam do niego ze wzgledu na zielonośwaitkowych, moje uczestnictwo w zborze, ale o to, że podczas gdy pewnego wieczoru szłam na Mszę Sw, przez park, bo tak krócej spotakło mnie nie miłę spotkanie z pewnym panem...nieznajomym... domyśł sie, ciężko mi o ty pisać. postanowiłam nie chodzic do kosciółka, ponieważ gdy tamtendy przechodziłam wracały wspomnienia i zawsze przed oczami miałam ta scene.