Archiwum 15 września 2004


wrz 15 2004 dni mijają ...
Komentarze: 3

Dni, które minęły były cudowne …. Nie wiem czy uda mi się to wszystko opisać w słowach, bo miłość Boża jest bezgraniczna, nieprzewidywalna, nie wiadomo, kiedy i jak nastąpi, wstąpi w nas. Czas, który przeżyłam był czasem pełnym doświadczeń, w wielu miejscach, jakich przebywałam można było dostrzec działanie Boga, to On, kierował mną podczas wykonywania wszystkich czynności mojego życia, począwszy od pobudki, posiłków, czasu wolnego z przyjaciółką, a skończywszy na czasie spędzonym tu przy komputerze. Wszystko, co robię, robię dla Niego i z Nim.

Od kilku dni systematycznie uczęszczam we Mszy Świętej, nie chodzę tam, bo taka jest tradycja, tuż przed godziną osiemnastą odczuwam w sercu taką potrzebę, by tam pójść, bo we wspólnocie można więcej niż jako jednostka. W pierwszym dniu przerwałam nagle naukę, bo poczułam, że powinnam pójść…. Zrobiłam to i nie żałuję. Już podczas pierwszego nabożeństwa, moja obecność „zaciekawiła” księży. Tak młoda osoba, zamiast iść na dyskotekę, czy na piwo z kumplami, przyszła na Mszę…... Otóż, niedawno w naszej parafii zmienili księży prefektów. Dwaj pozostali „starzy” ks. Mirosław, oraz ks. Stanisław, a nowi to: ks. Robert, i ks. Adam. Właśnie ksiądz Robert bacznie i się przygląda, jego działanie widać, że nie jest od niego samego tylko od Najwyższego…Wszystko Wam po kolei napiszę.... Po sobotnim nabożeństwie, nie spotkała mnie żadna przygoda, w niedzielę zaś poszłam na kolejne i tu już wystąpiły pierwsze rozmowy z księżmi. Zawsze stoję obok Pana Dariusza – organisty na ołtarzu, tam gdzie sprawowana jest najświętsza ofiara, czasem pomagam śpiewać Panu Darkowi…. Po Mszy wyszłam z Kościoła właśnie z Panem Darkiem, rozmawialiśmy jeszcze troszkę przed Kościołem, i wtedy podszedł do nasz ks.Mirek, zaczął się mnie dopytywać, „Czemu taka nagła zmiana?” Chodziło mu głównie o to, że co dzień jestem na nabożeństwie, odpowiedziałam mu, ale tak żeby się niczego nie domyślił, będzie czas i pora to i on się dowie, co tak naprawdę w mym sercu drzemie. Poszłam do domu… Poniedziałek popołudnia spędziłam w szkole, a po południu trochę się pouczyłam i udałam się jak od dwóch dni na Mszę. Pierwszą, gdzie coś się stało! Co? Czytajcie dalej……. Tuż przed Mszą p.Darek, powiedział mi, abym mu przyniosła z kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu, śpiewnik „Mogilski” był mu potrzebny, więc poszłam, wchodzę dużo ludzi, nie ma miejsca, Ksiądz Robert też jest, podniesienie monstrancji, wtedy nagle, nie wiem, kiedy uklękłam, to bezwiednie…. Ksiądz schował Najświętszy Sakrament, i gdy ludzie już powoli wychodzili on nałożył na moją głowę ręce, wtedy podczas tego „gestu” poczułam w sercu takie ciepło, radość, i ulgę, tak jak by od grzechu…, ale nie wiem, czy to było właśnie to. Podczas Mszy stan ten nie ustępował, i trwał aż do momentu, kiedy weszłam do domu, bo tu zaczęła się afera…, ale nie o tym. Po Mszy Świętej uczestniczyłam w procesji, śpiewałam z Panem Dariuszem Litanię, a po procesji adoracja i Apel Jasnogórski, ksiądz Mirek powiedział po apelu do mnie takie słowa: „coś Ty się tak nagle zmieniła..?” Muszę z Tobą pogadać ….. Ciekawa jestem, o czym? Gdy staliśmy po Apelu z księżmi Pan Darek z ni z stąd ni z owad zapytał mnie czy mnie może podwieźć do domu, takie błogosławieństwo od Pana… No też przeminęła w spokoju…

Ciekawa jestem ile osób przeczytało całą notkę?

blog_agusi : :