Moc wytrwałej modlitwy
Komentarze: 2
Tak wiele razy w swej bezradności wobec cierpienia radzimy innym, by się modlili. Na pozór rada ta wydawać by się mogła upraszczaniem sprawy, ponieważ powie ktoś:, Co z trawiącym ciało bólem, co z tęsknotą, wierną towarzyszką niejednego, umęczonego samotnością życia człowieka? Co z bezradnością – tą czarną opaską, zasłaniającą pole widzenia niemal każdego nie tylko chorego? Co z planami na przyszłość, tymi bliższymi i dalszymi? Co z miłością, przyzwyczajoną do posługiwania się ludzkimi dłońmi? Czy na wszystko może być odpowiedzią modlitwa? – tego do końca nie wiemy. Ale jeśli modlitwa jest rzeczywiście przypominaniem Panu Bogu o istnieniu człowieka, to z pewnością, tak wierzę, może rozwiązać wiele problemów, które po ludzku wydają się być nie do pokonania. W końcu przyzywamy Tego, który jest, który jest inaczej niż my, jest więcej i bardziej. On jest osobą, kimś cierpliwym i oczekującym na nasze zawołanie. Tylko On tak naprawdę, swoim cichym trwaniem przy nas może uleczyć. Czy aby nie warto zaryzykować i przywoływać Tego, który chce być z najbardziej cierpiącymi, ponieważ dzięki męce swojego Syna zaprzyjaźnił się z cierpieniem i je przezwyciężył? Może warto wołać o pomoc szeptem wyuczonej modlitwy, by otrzymać garść zdrowia i moc z góry. Modlitwa jest jak ewangeliczne zawołanie: Panie spraw, abym przejrzał…, Jezusie, Synu Dawida ulituj się nade mną! Modlitwa to świadectwo wiary, w niej jest moc, poprzez którą przychodzi uzdrowienie. Może więc warto przyjąć, nawet po długiej walce ze sobą i swoją niemocą zachętę pochodzącą z Księgi Syracha: Synu, w chorobie swej nie odwracaj się od Pana, ale módl się do Niego, a On cię uleczy (Syr 38, 9). Módl się więc tak, jak potrafisz, i na ile Ci starczy sił. Niech Twoje wołanie będzie wyrazem tęsknoty za Tym, który wydaje się być nieobecny.
|
\"Czy na wszystko może być odpowiedzią modlitwa? – tego do końca nie wiemy. Ale jeśli modlitwa jest rzeczywiście przypominaniem Panu Bogu o istnieniu człowieka, to z pewnością, tak wierzę, może rozwiązać wiele problemów, które po ludzku wydają się być nie do pokonania. W końcu przyzywamy Tego, który jest, który jest inaczej niż my, jest więcej i bardziej. On jest osobą, kimś cierpliwym i oczekującym na nasze zawołanie. Tylko On tak naprawdę, swoim cichym trwaniem przy nas może uleczyć. Czy aby nie warto zaryzykować i przywoływać Tego, który chce być z najbardziej cierpiącymi,\"
...aż się przeraziłam...
Nie sądzę, aby człowiek musiał przypominać Bogu o swoim istnieniu, ponieważ nic na świecie nie dzieje się bez woli Bożej i On o wszystkim wie, zanim coś dotrze do nas...
Poza tym jak można ryzykować modlitwę, spotkanie z Kochającym Ojcem Dobrym i Miłosiernym?... czy można nazwać to spotkanie ryzykiem?!
Jeś
Ps.Modle się za Ciebie:-)
Dodaj komentarz