sty 27 2005

przemyślenia


Komentarze: 3

Od kilku dni w naszej parafii jakoś się pusto zrobiło. Księża wikariusze wyjechali na ferie, suszowa po stokach, a nasz proboszcz rozchorował się. Dzisiaj w ramach dobrych uczynków poszłam do apteki wykupić mu lekarstwa. Codzienna obecność na Mszy Świętej sprawia, że w mojej duszy zagościł spokój, miałam strasznego doła, i myślałam, że tak już będzie zawsze, ale codzienna Eucharystia sprawia, że w mojej duszy cos się zmienia. Są chwile, w których bardzo potrzebuję obecności kogoś mi bliskiego np. mojego kierownika, ale ona teraz nie ma dla mnie czasu, to boli… Staram się jakoś radzić sama, ale po prostu natłok myśli, nie pozwala mi poprawnie funkcjonować …

blog_agusi : :
07 lutego 2005, 20:24
cześć!właśnie przed chwilką zanalazłam Twój blog...i jest bardzo ciekawy...Msza Święta to najlepsze lekarstwo na zranione serce..tylko Jezus Eucharystyczny.Chciałbym Cię bliżej poznać..mam nadzieję,ze tak się stanie.
27 stycznia 2005, 21:45
to tak jak ja, łącznie z tym kierownikiem, tylko brak Eucharystii
Pocahontas
27 stycznia 2005, 21:40
Mam podobnie ...

Dodaj komentarz